Od zawsze słowo było dla mnie ważne.
Dobre – motywowało.
Złe wywoływało smutek ale dawało do myślenia.
Kiedyś gdzieś pomiędzy zdaniami powiedziałam
do koleżanki, że chcę Małego księcia.
Dostałam go na urodziny w twardej okładce.
Do dziś pamiętam łzy wzruszenia,
że jednak ktoś słuchał 🙂
Zamiast kwiatów w dniu ślubu dostaliśmy książki.
Z dedykacjami.
Wracam do nich raz na jakiś czas.
Niby kilka liter a tak wiele znaczą.
I zostaną na zawsze.
A nie jak ludzie znikają.