Znacie to uczucie, że jak coś zobaczycie to musicie to mieć? To takie kłucie w brzuchu (niektórzy nazywają to motylami), że to właśnie TO! Nie miałam wątpliwości, że będzie to strzał w dziesiątkę. Mam już na półce kilka ich piękności. Dlatego nie zastanawiałam się ani sekundy. Zrobiłam popołudniową kawę i wybrałam. Te nasze małe momenty, które łapię wszędzie, bo wiem jak są cenne. Jak już się mogą nie zdarzyć drugi raz. A teraz mam je wszystkie w wersji papierowej. Pięknie wydanej. W małym zgrabnym formacie. Mogę je wsadzić do dużej torebki i pokazać koleżance na babskim spotkaniu. Czy postawić między innymi albumami na półce ze wspomnieniami. Tak jestem maniaczką zdjęć w formie papierowej. Mają dla mnie jakąś magiczną moc. Inaczej działają na zmysły, a o wąchaniu papieru już kiedyś coś wspominałam. Ten mały album będzie dla mnie wyjątkowy już na zawsze. Nawet jak będę miała tyle lat, że przestanę liczyć. Usiądę w wygodnym fotelu. I będę patrzeć jak Ona była mała. Jak odkrywała świat z każdą minutą, a ja te minuty zatrzymałam w czasie.

Sami zerknijcie i wyczarujcie swój instabook. A dziś mam dla Was niespodziankę 🙂